Najnowsze wpisy, strona 16


O żesz Ty..Orzeszku..
Autor: kumcia
04 lutego 2010, 12:54

Mało jem..
Późno chodzę spać..i równie późno wstaje.

Zaczęłam biegać po schodach- przejaw jakieś aktywności fizycznej z mojej strony. W końcu.

Nawet zaczęłam się uczyć.

( 8h-w oczekiwaniu na egzamin i nie wejście na niego z powodu późnej godziny, zamknięcia uniwerka = istne szaleństwoBo mi się wydaję, że co sesja to gorsza..

I tak o to sobie jestem- i jakby by mnie zarazem nie było :P ;)

A ostatnio praktykuje 'denerwowanie' mężczyzn mojego domu- w końcu trzeba sobie jakoś czas umilić :D. A po za wytyczyłam sobie cel- nauczę ich wyrzucać zużyte rolki papieru toaletowego- ambitnie- się wie :D

Bym zapomniała. Całkowicie.

Z A. przypomniały nam się pewne wakacje, kiedyś tam, za gówniarza. Kiedy to dwóch panów poznanych przez internet odwiedziło nas. Postanowiłam odnaleźć M. Ha. czasem te portale społecznościowe bywają przydatne. Odnalazłam. Zapytałam co słychać. Poprosił o nr tel. Trzy dni mi zajęło podjęcie decyzji. Odezwała się we mnie ta dziewczynka z tamtych wakacji, i pewne obawy. Ale przecież ja nie ta, on nie ten.. i nie ten czas. Przez tyle lat wiele się wydarzyło, wiele się zmieniło. A to,że kiedyś on coś do mnie..pss.. przeminęło z wiatrem.

Rozmowa. Po takim okresie- dość swobodna. Ja nie skrępowana. Czasem cisza. I nagle padły słowa : coś o spotkaniu, może wspólnych wyjeździe, a nawet bym rzekła, że zaproponowano mi lekki sponsoring wakacyjny. Szok. Lekkie przerażenie. Zaczęłam się śmiać, skomentowałam " nie wymyślaj mi tu głupot " :P

Teraz doszłam do wniosku, że jawnie on się ze mnie nabijał ;) O żesz Ty...;) Zły M. zły.... :P

 

 

O nas samych..
Autor: kumcia
17 stycznia 2010, 13:14

Wczoraj zasnęłam z zmęczonymi, zaczerwionymi oczami.
Zmusiłam się, aby przeczytać swojego bloga. Oczywiście nie w całości, wyrywkowo, historie moją i pana A.
I wszystko nabrało innego znaczenia, w końcu pojęłam jak naprawdę było. Spojrzałam obiektywnie, nie kierowałam się swoimi subiektywnymi odczuciami z przeszłości. I wszystko zrozumiałam, wszystko wydało się wiele prostsze.
I doszłam do wniosku, że część mojego żalu nie ma wcale takiego mocnego uzasadnienia.
O tuż..kiedy się poznaliśmy pan A. był zraniony, po rozstaniu, choć minęło kilka miesięcy nadal rany nie były zagojone. I sama się przekonałam, że.. On nie odkochuje się z dnia na dzień. Wiem to...przekonałam się na własnym przykładzie. Po kilku rozstaniach wychodzących z mojej inicjatywy- nadal jestem jego Syrenką. I kiedy ja się pojawiłam sam nie wiedział czego chcę od życia. Gubił się w swoim chceniu i nie chceniu. Gonieniu-uciekaniu. Skąd ja to znam.
Zaś ja byłam młodą dziewczyną z otwartym sercem. Zakochującą się w nim krok po kroczku. Pragnęłam stałości, zapewnień, że ja i tylko ja. Że ja jego słoneczkiem, radością, uśmiechem. A pan A. bał się jakichkolwiek deklaracji, wzbraniał się przed nimi, a kiedy robiło się poważniej-uciekał. Pierw niby "przyjaźń", potem niby nasz "otwarty związek", a potem My. Wszystko przeżywałam jak "mrówka okres"-hehe. Wystarczyło, że nie przyjeżdżał w pierwszy dzień weekendu, a byłam zrozpaczona, równoznaczne to było dla mnie z końcem. Aż wstyd, bo ja go rozumiem. Wracał do domu z internatu..miał też swoich znajomych, z nimi wypady, nic dziwnego, że musiał dzielić jakoś czas. Dokładnie  później sama tak robiłam. Aczkolwiek wtedy wydawało mi się inaczej, może dlatego, że moja ukochana czwórka babeczek się rozpadła. Swój wolny czas wszystkie pragnęły tylko poświęcić swoim mężczyzną-nie którym tak do dziś zostało. Chciałam być w centrum uwagi, jego uwagi, na imprezkach i itp. A on był ze wszystkimi, nie ze mną. Chyba miało być to jednoznaczne z tym, żebym się nie angażowała.
Żeby nie wyszło, że z czasem go usprawiedliwiam. Bo robił też takie rzeczy, że ręce opadały :P Jestem świadoma. Ale sama Aniołkiem nie jestem.. dobrze o tym wiem aczkolwiek on nie wie, uf :P;)

Śmiesznie było poczytać jak to człowiek się zakochiwał, byłam czasem z szokowana, że potrafiłam takie notki stworzyć, nie spodziewała bym się tego po sobie. A czegoś jeszcze bardziej po Was.. tak tak.. choć wielu , bardzo wielu z Was odeszło.. To i tak się zastanawiam jak mogliście mnie w ogóle 'trawić" jak byłam w okresie głupawki, cwaniactwa, wieśniaczenia, co to nie ja. I to tak z 2 letni okresik. Spory. Co trzeciej notce jakiś 'rzut mięsem'. Raz za tytułowałam notkę "jebie mi to"-taki tekst żartobliwy wtedy kumpli. Ktoś z Was się o to zapytał. A ja odp: że my traktujemy to na poważnie.Że słowo jebie-ma siłę, moc. Tak jakby wywoływało olewczy stan ducha. Hehehe . Jednym słowem wstyd i hańba. I pod tymi notkami masa Waszych komentarzy, jakim cudem. Poważnie musieliście widzieć coś wtedy we mnie innego, iż ja widzę po przeczytaniu ich teraz. A co? i jak? nie mam pojęcia.

Aj low ju :P soł macz :P

Wasza Tyś :*

By zatopić się w błękicie..
Autor: kumcia
10 stycznia 2010, 16:23

 

Sylwestrowe disco-minęło z prędkością światła, śmiechowo, fochowo, z posklejanymi włosami od szampana,  z czarnym nochem.

Przede wszystkim: spokój ducha.

I nie bać.. przyszłości, nieodwracalnych decyzji.

Oczy wzniesione ku niebu.

Nie tędy droga..
Autor: kumcia
28 grudnia 2009, 14:25

 

 

Jestem już dużą dziewczynką.

Nadszedł czas..nadeszła pora, aby nauczyć się panować nad swoimi emocjami.

..i przestać krzyczeć.