Archiwum luty 2008


...
Autor: kumcia
20 lutego 2008, 18:48
 
Przyjazd siostrzenicy jednak doszedł do skutku, choc mialam do konca cicha nadzieje,ze jednak się jej odmnieni. Wynikalo to z tego,ze kompletnie nie mialam pojecia co robic z 11letnia dziewczyna przez caly bozy dzien.
 
Poczatek wygladal zupelnie nie tak jak powinien. Stresujaca podroz z wujkiem i jego kolega..A. jest jeszcze dosc wstyliwa,wiec cala 2 godzinna podroz przemilczala. A ponowie nie przejawili zadnych chceci,żeby ja jej umilic. W dodatku kiedy dotarla na miejsce zamiast zobaczyc ciocie czyli mnie czekajaca na jej przybcie.. Ujrzala tak mnie,ale nie sama.. Oczywiście wraz z kolezankami..mialy przyjsc na chwile i zniknac. I tak o to się zasiedzialy….wiec co zaczeli wszyscy uskuteczniac?? Melanz. A ja przez caly wieczor wytaczalam swój ‘dydaktyczny smrodek’. Co nikogo w zadnym wypadku nie ruszalo. Jak dla mnie ta cala sytucja była czyms nie wyobrazalnym..alkohol,czasem wulgaryzmy, dziwne zarty..i wśród towarzystwa jedonastoletni mój kochany Prosiniec. W dodatku kiedy Ka.wyskoczyla do niej z tekstem czy wie co to sex, bo chciala isc na film Lejdis rece mi opadly. Podlamalam się. Bo co ja sobie myslalam?jak moglam ja narazic na taki stres,jak moja biedna A. musiala się czuc. Potem usilnie staralam się wyprosic towarzystwo,lecz było dosc oporne…W nocy nie moglam usnac, wyrzuty sumienia za cala zaistnialam sytulacje dopadly mnie i mazdzyly. Rano oznajmilam Ka. ze jednak same będziemy ‘podrozowaly’ po stolicy.
 
- a co do niej. To czasami jej toku myslenia nie rozumiem, zachowania, braku zachamowan, nie przemyslanego dzialania, myslenia o sobie.. Tak nie można. A potem ta chcec udowodnienia mi,ze miala racje…co do tego,ze dla jedenastoletniej dziewczynki wszystko jest już jasne i oczywiste. Może i wie skad się biora dzieci ;):P ale w tym wieku to jeszcze temat tabu, wstydliwy, nie mysli o tym i nie wnika w to..Ale ostatnio Ka. reakcje na pewne sprawy mnie przerazaja….ale o tym pozniej. Tak wiec wyladowalam w kinie 3d,opychalam się nie zdrowym jedzonkiem,lodami, jezdzilam na lyzwach od czego mialam bombla na stopce;), i lazilam, lazilam za prezentami… az po 3 dniach nogi za przeproszeniem mi w tylek wchodzily. A wdrapywanie się do domu na 4 pietro zamienilo się w wplezanie jakby na 10te. A w domu były wyglupy, krecenie filmikow, ogladanie bajek,smiech,gadki, siedzenie do 1 w nocy:) A gdby odjechala zrobilo się pusto i cicho.
 
A teraz o niby parapetowce. Tak w skrocie.Duzo ludzi. Odemnie nie byli wszyscy zaproszeni, gdyz było to poloczone z urodzinami chlopakow…wiec odpuscilam. Kiedy indziej odbijemy…a wogole za malo miejsca było..tzn raczej rzeczy do siedzenia,choc chlopcy przyniesli drugie lozko..Juz dawno pisalam,ze cierpie na powazny brak krzesel. A tak po za tym to co moglo się dziac? Alko,rozmowy,wyglupy,smiech,ktos się pozygal, ktos komus prezerwatywe zalozyl na glowe.. tak tak..Justys czyli ja przedobrzyla.Zawjalo ja nie zle…ale była na chodzi i wytrwala do konca praktycznie. Swiadome pojscie spac nie można nazwac zgonem. Uskutecznianie spacerow wokół bloku w krutkim rekawku miodzio.. hehe:)
 
Zastanawia mnie to.. jak można gadac z kims kto jest teraz zupelnie inna osoba tak jak za dawnych lat. Jarzycie? Hmm.. stwarzanie pozorow?
 
I nie wiem skad się nam to wzielo..ze chcemy komus niegdys bliskiemu,a teraz wrecz obcemu udowodnic hmmm ‘ jak fajnie mamy’ ..aa może ‘ co stracil’…..a przeciez nic nie stracil, bo swiadomie wybral inna droge. Nie mamy prawa krytykwac stylu zycia tej osoby i jej decyzji, bo sa jej. Tyle. A ze my ‘raczej’ (bym uzyla slowa nigdy,ale nigdy nie mow nigdy’) bysmy tak nie postopily to nasz poglad/ opinia na ta sprawe. I powinnysmy zachowac ja dla siebie. Chyba zamieszalam.
"Strawberry truskawkowe na bezbarwne...
Autor: kumcia
09 lutego 2008, 16:17

 

 Obeserwacja:

- Jezeli chcesz,zeby kazdy facet z imprezy byl "twoj" wystarczy sie poplakac. Tak,tak za darmo masa buziakow ,usciskow. Juz dawno to odkryla, niechcacy, ale odnotowac sie mi zapomnialo.

- polscy studenci to naprawde dziwne stworzenia. Nie,nie chodzi mi o sciaganie, bo nie uwazam je za haniebne czy nie moralne. Trzeba sobie w zyciu jakos radzic. Jak nie pod gorke to obok niej. Ale przekonanie,ze " kto pierwszy ten lepszy" ujawniajace sie w wysigu do sali egzaminacyjnej, boj o siedzonka. Nie lad, zale i narastajaca frustracja. Idzie to czlowieka wykonczyc. Sprzeczki z przypadkowymi ludzmi, bo nawet jakbys padla tam to  oni by po tobie przeszli.

- moja jedna uczelnia to ' wielki burdel na kolkach'. Wniosek zakonczylam jeszcze nie wpelni III semestr i juz mam promotora. Nie to nie jest problem. Tylko ponad tysiac studentow zostalo tym zaskoczonych podczas sesji. Jestem zapisana do kogos o kim nic nie wiem. W dodatku przez pol dnia myslalam,ze to on...a tu babka. 

-brak windy moze czlowieka wykonczyc-przy 2 pietrze lapie zadyszke. 

- zwiedzam ostanio swoja nowa okolica zamieszkania. I po co mi 50 aptek,50 bankow(w dodatku zaden nie moj),, fryzier nie jeden ,solarium,sklep z dywanami, z narzedziami, metalami i czesciami do komputera jak nie ma tu ani jednego porzadego spozywczka. Jeden m****** i to taki shitowy, ze szkoda slow.Chyba dlatego na pocieszenie dali mi 2 alko. ktore sa czyne 24h. 

 

Co daje mieszkanie z facetami:

- dowiesz sie czego nie spozywac w zbyt duzych ilosciach, bo moze byc gazopedne.

- jak juz ci sie cos nie chcacy wymsknie.. biegnij szybko i psiknij odswierzaczem. Jaby ktos cos podejrzewal zwal na jakis garczek w zlewie lub stare budownictwo.

- jak podczas wykonywania jakiejs czynnosci sie 'zgrzejesz' niuchnij dyskretnie czy ci spod skrzydel nie wieje.

- chcesz rosmieszyc caly dom wybierz ofiare i zostaw u niej w pokoju ' smierdzonce 'szczury/zmije' (czyt. skarpetki calodniowe, choc kto wie...) 

 

Ogolnie:

 Staram sie zyc jak najmniej stresowo, bez sie nie da. Zapewnie wynika to z: mojego optymistycznego  nastawienia do swiata, olewarskiego trybu zyciu,wyluzowania, i duzej niewiedzy. Pan E. twierdzi,ze mam bardzo dobre podejscie do wszystkiego. I o to chodzi podobniez. No tak. A jaka jest prawda: takie male cos bez ambicji myslace tylko aby sie nie natrudzic bynajmniej umyslowo;):P o jaaa... to takie brutalne.

Ale teraz to przegiecie. Pochlastam sie .. Nie zartuje...No bo. Pozale sie. a co bede zalowala sobie. Dzienne,zaoczne, w jedenmoj wolny dzien mam miec niby praktyki, a w wolny weekend wypadlo by zebym sie gdzies do pracy zalapala. W dodatku mam teraz mam 3 dni wolnego to nie zjade do domu,bo przyjezdza do mnie siostrzenica.Bo sie uparli. Kompletnie nie wiem co z nia bede robila( podstwowka jeszcze).  I jeszcze to seminarium " jakies " ..

Czy ja niezniszczalna jestem??

 

To nie jest smutna notka. Bo czy smutna osoba przerywa pisanie,aby porobic jakies wygibasy do muzki, oczywiscie nie podnoszac pupy ze stolka. Moi bracia twierdza,ze jestem uposledzona i ze napewno mnie podrzucono. Wiec wszystko jasne:) Bo ja tu krzesel nie mam jak juz pisalam:) 

 

"Każdy nowy dzień rodzi nowe paranoje."...
Autor: kumcia
05 lutego 2008, 13:09

 

 Przeprowadzka byla na "wariata". Kosztowala mnie tyle zdrowia i nerwow,ze nawet nikt sobie nie moze tego wyobrazic. Wszystko na biegu, w 4 h sie uwinelismy tylko dzieki dobroci K. i jej pomocy. Dzwigalysmy, sprzatalysmy, oragnizowalysmy cala akcje wywozkowa .. a potem i tak uslyszalam,ze tylko 'pozamiatalam'. A rece i nogi to mnie bolaly od lezenia. Kompletna destrukcja. Zlosc, rozczarowanie. Jezeli mozna osiagnac jakis szczyt egoizmu to im sie udalo bez wiekszego trudu. Z imprezy wyszly nici, dziewczyny poczuly sie olane, i przez 3 h pilam jednego bro u K.

Na drugi dzien nie bylo lepiej..nalepiej obwiniac innych. Juz nie wytrzymalam. A lzy poplynely strumieniami.Mieczak ze mnie.Spakowalam sie i pojechalam do domu.... i mialo mnie nie byc przez 3 tyg. Ale z powodu czyjes pomylki musialam po weekendzie wrocic ..na praktyki. Bol istnienia.

Na ta chwile : nie znosze tego mieszkania. za bark zamkow w drzwiach, za  minimalna ilosc krzesel, stolikow.  Amtosfere. Nie potrafie z nimi rozmawiac i juz...juz widze ich awersje do sprzatania. Brakuje mi kobiety, solidarnosci z kims. Zupelna jazda bez trzymanki. Nie chce tu byc. Wiem,wiem kwestia czasu. Ale ja potrzebowalam tego odpoczynko. cholernie.

...

O tyle ,ze w ramach relaksu.. wraz z moimi ukochanymi ludkami w sobote udalismy sie na impreze. Tego mi brakowalo. Smiech,wyglupy, przetanczona cala noc. Mlody urusl do rangi torciku.Jeden sms a tyle radosci;)
Tak szczerze..to troszeczke, tak tyciu tyciu..mi jest szkoda,ze to teraz A. jest obiektem westchnien Mlodego. My ogolnie teraz jak rodzina. Nasza "mala historia" dobiegla konca.  Okazalo sie co wprawilo mnie w lekki szok,ze oni przywiazuja ogromna wage do tego co robie.Zapewnie,zeby moc sie potem ze mnie nabijac.Ja ich juz zna. Mendy;):P Ja swoje, a oni swoje. Zauwazylam ,ze my mamy swoj wlasny slang, swoje specyficzne zachowania...i jak jestesmy pelnym skladem to ktos nowy moze kompletnie  nie wiedziec o co nam chodzi, lub  moze mu sie nasze zachowanie wydac nad wyraz dziwne.

Tak jak chlopaki nas okreslili :" jestesmy inne od innych". 

To jakie jestesmy?