Archiwum czerwiec 2011


e
Autor: kumcia
24 czerwca 2011, 09:55

Czuje się...nawet nie potrafie tego określić.

Tak jakbym stała w miejsu, a świat zaczął wirować.

Nie wiem co jest czym. I jak powinno być. Zwisanie głową w dół przez balkon. Nie pomaga.

Po raz kolejny rozstałam się z panem A. Nie umiem stwierdzić czy to tymczasowe czy nie. Jak jest. Po prostu doszłam do wniosku,że pan A. wiecej zmian nie wprowadzi już w swoim charakterze. Taki jest. I albo muszę zacząć to akceptować,związane z tym wybryki. Albo odejść,bo już nie chce mi się poraz kolejny przerabić podobnych problemów. Odeszłam. Ale i tak nie wiem, którędy droga.
Najzabawniejsze,że natknęłam się na swoim blo na komentarz od Errada,że mój związek to jest jedną wielką pomyłką i tylko marnuje czas. ciekawe.

***

Było opijanie sesji. Poalkoholowa kłótnia z Kg. Z której należy się śmiać. O tyle dobrze,że to nie ja, jestem temu winna. W sensie takim...eee nie ważne. I na tym spodkaniu pojawił się były współlokator A. pan M.-niby jej psiapsiel. A przed jego przyjściem zapierała się,że ich relacje są czysto kumpelskie.Bez podtekstów, nie ma chemi, nie iskrzy. M. bardzo widuje sporadycznie. Ale jakoś takoś się stało,że relacje są dobre. M. czasem wysyła mi różne sygnały. Można uznać,że troche adoruje. Ale zaczasów Młodego takie zachowanie było czymś na porządku dziennym i nadal się utrzymuje z Rrrr, albo K. Także zachowanie pana M. odbieram na tej samej zasadzie. Ale ciągle gdy mnie widzi pyta o pana A. Gdy dowiedział się,że nie jesteśmy razem. Chciał do mnie nr tel. W trakcie tej afery pijackiej wyszło tak,że wszyscy rozsatliśmy się nagle. Po tygodniu znowu się zobaczyliśmy w kinie.
Nie wiedziałam jak mam się zachować. Byłam lekko onieśmielona,że był świadkiem tej żenującej sytuacji tamtego wieczoru. Wiedziałam też,że istnieje pewnego rodzaju "napięcie" między nami. Nie czułam sie całkiem swobodnie. Nienaturalnie. Ale może tylko ja. Znienacka usłyszałam pytanie dotyczące znowu pana A.  Nawet gdy szliśmy widziałam, że to wszystko...hmmm ..tak jakoś. Jakoś nie tak, przy schodach, nikt nie chciał na nie pierwszy wejść. Jakieś roszady..Potem zaczepki pana M. Jakieś aluzje. Poszliśmy do parku. Rozmowy, żarty. Pan M. oswiadczył,że go bardzo zainteresowało rozstanie moje..ja... I takie tam. Poczym znowu była seria pytań do mnie. I nagle moja A. zaczęła rozmawiać o moich powrotach, przedrzeżniać mnie. No w sumie to było zabawne,ale mi się wydaje,że tylko w naszym babskim groniee można na takie rzeczy robić....usłyszałam pytanie od M. "czy gdybym znalazł panu A. dziewczyne?czy znowu byś do niego wróciła?".............
Na drugi dzień bez pana M. wybraliśmy się grupka na pola, na piwko, atak:)   I kiedy było już późno..alkohol szumiał w głowach. Ni z tego i owego A. wyznała,że M. ją adoruje,że miedzynimi coś jest. Pociąg,fascynacja. Że on jej daje to do zrozumienia. Ale wybiera swojego obecnego partnera.

Szok.
Poczulam się jak kretynka. Czemu mi tego wczesniej nie powiedziała? dobrze,że z M. to wszystko było takie niewinne. I teraz pytanie czy on jest takim chamem, ze chciał wykorzystać moją osobe by w A. wzbudzić zazdrość??czy to jak moja nowa wspollokatorka ujęła,że to A. zaczęło wadzić i dała mi do zrozumienia,żeby trzymała się na uboczu? Nie wiem. Dziwna sytuacja. Dziś A. przedstawiała ją w innym świetle,że M, to typ bajeranta, moze ją uwodzi od tak. Nie wnikam,pozostawiam to biego czasu. Może już więcej go na oczy nie zobaczę.

Do dziwnych sytuacji można zaliczyć,że nowa się na mnie obraziła za to,że poszłam do kina ze znajomymi i była dziewczyną mojego br. A jej nie zaproponowałam. Jak dzieciaczek. I tak koło nas nie bylo już miejsc.

I do jeszcze bardziej zaskakujących należy fakt,że Dawid się odezwał. Po trzech latach.. Tak to ten chłopak, z którym esemesowałam przez dwa lata. Nieznając go. I pomyśleć jaka młoda wtedy byłam i on.... I taki świetny kontakt mieliśmy. I nie przyszlo mi do głowy, aby dowiedzieć się kto to..albo umówić się. Jak to sobie przypominam odrazu się uśmiecham. Coś świetnego.... Mógłby mnie jeszcze Xawery odszukać,a bym padła. W koncu byłam jego Tysią. I ja nie wiem jak mogłam pozwolić,żeby kontakt się urwał. Byłam młoda i głupia. Ale to chyba idzie w obie strony. Wracając do D. to wydaje mi się,że on niechce odnawiać znajomości. Przypadkiem natknął się na mój nr, z ciekawości napisał czy posiadam go jeszcze. A teraz milczy. choćby nie musiał. szkoda. Bo ja szczerze pocichu czekam,że napisze. Ze kolejny es będzie od niego. Bo znim nigdy tematy się nie kończyły :)