Archiwum sierpień 2011


pr.j.
Autor: kumcia
25 sierpnia 2011, 17:20

Odbyłam swoją pierwszą jazdę. Poszło mi źle. Wiem to,mój instruktor też to wiedział. No,ale co poradzisz...Lepiej źle, niż by miało być tragicznie.

I chce mi się śmiać z tego. Może to dlatego,że wszystko odbyło się w przyjaznej atmosferze.
I mi mało.
Podekscytowana jak 18letnia dziewczynka.

Mój instruktor okazał się młodym mężczyznam i w dodatku pochodzącym można powiedzieć,że z moich rodzinnych okolic.
Nasza rozmowa wyglądała bardziej jak moje przesłuchanie,co, jak, gdzie..Aż mu zwróciłam uwagę, ale stwierdził,że to dla podtrzymania rozmowy. Także uznałam to za "zoboczenie" zawodowe.
Oczywiście nie odbyło się bez podśmiewania ze mnie, mojej jazdy. Komenatrzy typu: " taaak rozjedź tego listonosza", " szybciej się nie dało, włącz sobie jeszcze trójke jak będziesz skręcała", "wiesz, która to jest prawa strona".

Luuuzik. Zastanawiam się czy nastepnym razem będę jezdziła z nim czy z kimś innym. Były pierwsze koty za płoty, ale następnym razem musi już być dobrze. Muszę się maksymalnie skupić i ogarnać system. Nie mogę marnować czasu. To nie są przyjacielskie przejażdżki. Ja im za to płacę, a egzamin się zbliża wielkimi krokami. Jak tak dalej będę jeździła to o ile wyjadę z placu to obleję na pierwszym skrzyżowaniu równorzędnym.

I odbyłam swoją kolejną jazdę. Ze Starszym Panem. I było bosko, świetnie. rewelacyjnie. Aż sama byłam w szoku,że tak dobrze było. Zostałam wychwalona, co mnie napełniło optymizmem :)
..ale w sumie gdy zostałam oblana 3 raz to od instruktora usłyszałam " dobrze pani jeździ napewno następnym razem pani zda". Co za pradoks.

Potem znowu jezdziłam z "Młodszym". I porażka, tragedia. Doszło  do dziwnej wymiany zdań, gdzie mi zasugerowano zmiane instruktora. Zostało mi 2h także co to za różnica. Po czym byłam załamana. Moja wiara w siebie podupadła. Chciałam się komuś wyżalić. Nie miałam komu. Padło na Rodzicielke. To był zły pomysł. Dołożyła kilka łopat, abym w większym dołku się znalazła. Aż ze smutku zaszłam do sklepu po piwo.
I teraz doszłam do wniosku,że to moja wina. Bo kiedzy "Młodszy" zwaraca mi uwagę. To ja to olewam. Bo on to robi w taki sposób " ojeju.. ruchy", "o jeju szybciej", " z życiem". Nie wiem wtedy czy to na poważnie, czy jęczy bo jęczy. Ja się zdenerwowałam, on zapewnie też, choć nie przyznał  się do tego. Byłam dla niego mniej miła. Tak mi się wydaję.
Ale to we mnie jest problem. Bo zachowuje się jak zagubiona owieczka, jeżdze nie pewnie przy nim, mam mase pytań, a co wtedy i itp.  A  ze Starszym Panem innaczej sytuacja wyglądała. Wszystko odbywało się na innej zasadzie.
Bo z Młodszym jest tak,że ja mówie" chyba powinnam się na rower przerzucić i tyle", a on " ooo niee, strach będzie wyjść". Żarty żartymi, ale by mi się przydało " no co Ty Justyna, nie zrażaj się, troche wiary w siebie, luzu, i będzie dobrze".

I znowu jestem przerażona.

***

I ostatnio : tak jakoś bardziej z domownikami. Z chęci, jak i z braku większego wyboru. Miło.
Ale tak się zastanawiam czy kolejna moja paczka przypadkiem się nie rozpadła? Czy to te wakacje. Każdy gdzie indziej czym innym pochłonięty.
I co będzie po magistrze?
Ogarnięcie życiowe?no nie bardzo. Jakoś tego nie widze.

***
Chce,żeby mój pana A. był już przymnie w Pl.
Ale wiem,że to jeszcze jest nie możliwe. Jeszcze dwa lata.
I szkoda. Bo gdyby za młodu się myślało poważniej, bardziej przyszłościowo. To już by był.
A po za tym, ciekawe jakby wtedy było...hmmm :)
 

galop
Autor: kumcia
15 sierpnia 2011, 20:10

Biegnę- Padam- Wstaję
Bez końca..

Postanowiłam wrócić do zdawania prawka. Tak. Zamiast moje marne oszczędności wydać na jakieś "rzeczy". Zamierzam je utopić w prawku. Od 5 lat  trwam w zawieszeniu. Bo nie było jak, za co..i na dokładke mój strach, + odwieczna presja otoczenia [ która potrafi wykończyć].

Postanowiłam,że nie będę mówiła ludzią, co gdzie, jak. Bo chce podejść dla siebie, "na luzie". A nie z "oddechem innych" na plecach. Zawodzić samą siebie i jeszcze innych ( choć nie wiem czemu oni, aż tak to przeżywają.. tuuu zalece tekstem jak za gówiniarza... jak mrówki okres) to gówniana sprawa. Nie potrzebuje słyszeć tekstów o tym jaka "ciapa ze mnie" i itp.

[ choć na tą chwile spotykam się z ogromnym wspraciem]


Nie, nie mam za sobą nie wiadomą jaką liczbe nie udanych prób. Ale u mojej rodziny liczy się magiczna liczba podejść  " do trzech razy sztuka". A mi nie poszlo.

Także. Dzielnie przeniosłam papiery to stolicy. A chuj.
Stać mnie narazie na trzy podejścia. Marze,aby się w tym zmieścić. Aaaa jak nie..to NIE MA,ŻE BOLI. Do sprawe należy doprowadzić do końca. [ hehehe teraz tak twierdze:p życie pokaże].

***

Dominuje spokój. Ale też bywa ryzrywkowo , jak teraz dwa dni- "towarzysko".

Podejście moich współlokatorek do pewnych rzeczy jest dziwne, szokujące i nie pozytywnie. Z kategori świry.
Np.
Nowa- ma obsesje na punkcie swojego wyglądu. Uważa się za ładną osobę. Fakt jest całkiem, całkiem. Ale Bożym darem pod względem urody nie jest. Ale daję ludzią w koło do zrozumienia jaka ona to śliczna nie jest. Czasami słysze  wypowiedzi typu :" ludzie ładni mają łatwiej w życiu, wiesz ile razy dzięki temu  ja miałam lżej?" lub " J. ja do clubu nie założe sukienki, bo nie będę mogła się odpędzić już od natrętów" i i itp. Dziewczynoooo wyluuuzuj... Odrobinę skromności. I o.. jest od pół roku sama.. iii to skanadal. Jak too....

Zaś druga "Była" ma " świra" na punkcie swojej wagi oraz jest skąpcem do potęgi entej. Co drugi dzień się waży. I gdy widzi osobę przy tuszy od razu komentuje " o jej jeju...." ,a jeśli ta osoba ma partnera too.." jak ktoś mógł ją chcieć". Tłumacze " że każdy inaczej spostrzega piękno, liczy się też charakter, bo na samym wyglądzie daleko nie zajedziesz". Alee nie dociera. I wciąż słysze " ale ten ktoś jest przeciętny, strasznie przeciętny". A Ty jesteś taka boska??? ostatnio komentowała brzuch kobiety w ciąży, "żee jaki wielki, ona takiego by nie chciała, jak to"
Boże...daj nowy, lepszy mózg!
W dodatku : żyje na jednym pasztecie tydzień albo wędlinie. Nie dziwne,że taki patyk.

To takie ciekawostki. Bo po za tym. Ok. :P Bez większej integracji już:)

***

Z panem A.
Rozmowowo: bardzo dobrze.
Bez spięciowo.
Ale na tą chwile On tam, a ja tu.