Najnowsze wpisy, strona 18


Lekcja skruchy.
Autor: kumcia
02 października 2009, 09:33

Jestem okropna, beznadziejna, nie mądra,w dodatku fochacz. Wskazane by było, abym udała się do jakiegoś psychologa. Bo na prawdę czasem zachuje się nieracjonalnie.

Bo gdy nareszcie zaczeło nam się z panem A. układać, to ja musiałam popsuć wszystko, obrócić w pył. Za pierdołe, w rzeczy samej za nic.Wpaść w szał, napisać dużo nie miłych słów. Oczywiście znając jego usposobienie nie zbył mnie, czym dalej w las tym gorzej, chyba każdym o tym wie. Obrzuciliśmy się mięsemi i tak zakończyłam wczorajszy dzień.

Przeuroczo.

I nie wiem co mam robić, a może nic nie robić. Bo choć wiem ,że to z mojej winy wszystko się zaczeło, to jednak czuje się urażona, bo pierwsze 'drastyczne słowo' padło on niego.

Patologia się kłania.

 

Bo jak za długo w moim zyciu jest dobrze, to ja musze wszystko zrobić, aby to zniszczyć. Chyba mam skłonności do bycia cierpiętnicą.

 ***

Przeprosiłam, musze być powżej 'swojego szaleństwa & obłąkania" .

 

1.Obrona i po obronie :D Zostałam nazwana perełką grupy, promotorka, aż się wzruszyła :P i oznajmiła, że szkoda im  wypuszczać mnie z sali. Zaznaczam, iż nie byłam jedyną gwiazdą tamtego dnia. Uważam jednak, że miałam więcej szczęścia niż wiedzy i moje podejście do opanowania zakresu obowiązkowego nie było najbardziej olewcze z owej grupy :)

 

2.Udało mi się odbyć jeszcze jedną praktykę: warsztaty dla osób upośledzonych umysłowo. I jest jeden motyw warty opisania.

O tuż podczas przerwy do stołówki dobiegał śpiew :" ona temu winna , ona temu winna..." i pewna rozmowa:

Panna X.: on to śpiewa dla tej nowej ( mowa o mnie)

Komunikat został kilka krotnie powtórzony oraz ujrzałam ręke wskazującą na mnie. Zawstydziłam się,i taktycznie udałam głupią, czyli nic nie słyszałam ani nie widziałam.Poczym nastąpił ciąg dalszy rozmowy:
Panna X.: on mu się podoba.
Pan Y.: no bo ładna jest.
Panna X.: taa.. taki krzywy ryj, ale widocznie lubi takie. Jak myślisz, że Cie pocałuje to jesteś głupi.

 Dostałam od Panny X. kilka mniej przyjaznych spojrzeń i pozwoliła mi odczuć swój olewczy stosunek co do mojej osoby. Naszczęście to był mój przed ostatni dzień tam.

 

 

3. Mimo, że to już nalezy do przeszłości chciałam napomnąć o spędząnych kilku cudownych dniach z panem A. Bo warto pamiętać takie dni kiedy u śmiech nie znika z twarzy. A że jesteśmy patologiczni czasami to już inna bajka.

 

4. I znów o rok starsza.

 

///
Autor: kumcia
07 września 2009, 13:58

Tone w formalnościach. Myślałam, że to koniec, zamknięte na ostatni guzik wszystko. Niestety, pod górke. Przyczynia się do tego brak kompetencji innych osób. Ale co ja poradze. Nawet mi licjencjata nie potrafili dobrze wydrukowac. Litości :P

 

Obecnie odbywam praktyki. ah Ci 3ltakowie:D. Te codzienne placze 'booo ja chce do taty'. ' bo ja go bradzo kocham', ' boje sie o niego' i inne rzeczy ' ciociu chce mi sie kupke' ,' zrobilem 3 kupki i 2 siku'- uroczo?
Jestem pod wrażeniem malutkiego M.. Napoczątku cichy, na uboczu, nie płaczący. Teraz gadułka. A jaki mądry: bo ogórek to samochód hipisów, smok wawelski nie żyje, to mi powie jaki mama mu ostatnio czytała wierszyk pana Brzechwy. I nie moża nie napomnąć o żywiej gestuklacji :P

Ale ja się boje, że ta pedagogika('nauczycielstwo') zrobi ze mnie złego rodzica-o ile ;). Ostatnio poczyniłam pewne obserwacje, dość nie ciekawe.

 

A co do pana A.
Nie potrafimy sie rozstac,ani byc. Tzn staramy , staramy się wszystko napraostowac. Po malutko. Aczkolwiek za niedługo znowu wyjedzie i...........

No i za nami 2 wesele i festyn :P atrakcji nie barkowało pozytywnych i tych mniej .

***
Autor: kumcia
22 sierpnia 2009, 11:35

Bo mi brakuje takiej osoby, do której mogłabym zadzwonić w środku nocy, rzucić hasło i niech się dzieje wola nieba ;) Oczywiście do telefonu o później godziny nocnej należy podejść z przymrużeniem oka, bo sama należę do grona śpiochów .

 

Aczkolwiek.. mam już dość. Pisania, pisania esów, czekania, czekania na odpowiedź, niezdecydowania, namawiania. Wiecznie wychodzącej inicjatywy ode mnie. Wiem chcą kisnąć i grzybieć w czterech ścianach to powinnam im na to pozwolić.Ale co wtedy ze mną?

 

Odczuwalny bark M. Bo my w pewnych rzeczach/sprawach jesteśmy bardzo podobni. On był pomysłodawcą, a ja zbieraczką swojej ekipy, razem jednoczyliśmy siły :D
Ale chyba powinnam być przyzwyczajona do tego, że ludzie nie potrafią pogodzić miłości i "przyjaźni". Dokonują wyboru. I te zarzekania, iż ' na nas zawsze może liczyć, uwielbia' teraz nic nie znaczą. Zamienił rozumiejąca A. na nierozumiejącą I.- co oznacza koniec kumeplstwa. Samo życie, samo życie... I tak czasem sobie myślę czy kiedykolwiek ci ludzie sobie uświadomią, że coś stracili?za tęsknią? odczują brak?

 

Bo ja ciągle marze o przyjacielu. prawdziwym. W sumie samo to słowo powinno w sobie zawierać prawdziwość. Tu nie chodzi o bycie non stop przy mnie. Tylko o stałość, świadomość, że ktoś za dzień nie zapomnie.

 

A z panem A. jakoś 'kryzysujemy', raczej ja. Odległość działa na naszą niekorzyść-jak nigdy dotąd. Czuje jakbym go już 3 miesiące nie widziała. Wściekam się, jestem nie miła. I nie pewna tego co czuje. Masa wątpliwości.I świadomość, że po raz kolejny mogę go skrzywdzić.U niego brak jakiejkolwiek niepewności, gotowy, aby rozwiać nasz związek, z czasem wchodzić na wyższe poziomy.
W dodatku: przystojny blondynek z pracy. Nie to, że ja i on coś.. Nie,nie,nie! Po prostu  mnie polubił, czasem jak ma chwilkę to porozmawiamy. Sporadycznie. Ale tak sobie pomyślałam, czy jakby pojawił się jakiś osobnik, który wzbudził by  moje zainteresowanie to.. no wiecie. I wydaje mi się, że powinnam być przekonana, że na pewno nie, bo mam pana A. A ja nie mam pojęcia jak bym postąpiła i to jest najgorsze. Wydaje mi się, że tak nie powinno być.
Nie wiem, nie wiem.

 

...

Może bardziej pozytywnie:

Babska posiadówa-miodzio.
Przypomniałam sobie  jak to jest wyjść gdzieś ze współlokatorami. Ha!i nie ma to jak  rano się  pośmiać z ich nie mądrego po alkoholowego zachowania- uroczo:)
I miło jest odbierać esa od K.-koleżanki z pracy, co u mnie, i czy w końcu się pojawię w pracy, bo już tyle mnie nie widziała:)

 

...
Autor: kumcia
20 sierpnia 2009, 13:09

Małe sprostowanko:
* 'moralniaki' u mnie czasami wynikają, z sytuacji ,którymi większość ludzi by się nie przejęła, a ja.. wynika z tego, że lubię samą siebie dręczyć, np. upiciem się+słowotokiem+lekką niepamięcią :P przecież się zdarza no nie :)

Główna treść:

Miałam się podpisać rękami i nogami pod tym, iż przepisem na idealna córke jest: pojawianie się w domu żadko, na krótko, prawie,że dwa razy do roku.
Tak mnie nastroił pobył można rzec 1,5 tygodniowy w domu. Aż pierwszy raz w życiu chciałam wyjechać,uciec.
Usłyszałam od Rodzicielkie: przecież wiesz, że my się teraz nie dogadujemy.
Skąd taki wniosek?
Może z jej pretensji o: wieczorne zasuwanie  zasłonek, za zostawienie niedomkniętego serka w lodówce, za słowo 'oddzwoń' i itp. Pierdoły. Przecież teraz jest spokojnie, bez stresowo, to skąd ta czepliwość?

...i kiedy emocje opadły. Wszystko sobie poukładałam w główce. Powinnam byc bardziej wyrozumiałam. Bo przecież... doskonale wiem.. jestem świadoma. Chciałabym, aby moja mama była szczęsliwa, aczkolwiek nie posiadam mocy' cofania czasu'. A po tylu trudnych chwilach, doświadczeniach sama gorycz się w człowieku zbiera.

Część końcowa:

...