***


Autor: kumcia
22 sierpnia 2009, 11:35

Bo mi brakuje takiej osoby, do której mogłabym zadzwonić w środku nocy, rzucić hasło i niech się dzieje wola nieba ;) Oczywiście do telefonu o później godziny nocnej należy podejść z przymrużeniem oka, bo sama należę do grona śpiochów .

 

Aczkolwiek.. mam już dość. Pisania, pisania esów, czekania, czekania na odpowiedź, niezdecydowania, namawiania. Wiecznie wychodzącej inicjatywy ode mnie. Wiem chcą kisnąć i grzybieć w czterech ścianach to powinnam im na to pozwolić.Ale co wtedy ze mną?

 

Odczuwalny bark M. Bo my w pewnych rzeczach/sprawach jesteśmy bardzo podobni. On był pomysłodawcą, a ja zbieraczką swojej ekipy, razem jednoczyliśmy siły :D
Ale chyba powinnam być przyzwyczajona do tego, że ludzie nie potrafią pogodzić miłości i "przyjaźni". Dokonują wyboru. I te zarzekania, iż ' na nas zawsze może liczyć, uwielbia' teraz nic nie znaczą. Zamienił rozumiejąca A. na nierozumiejącą I.- co oznacza koniec kumeplstwa. Samo życie, samo życie... I tak czasem sobie myślę czy kiedykolwiek ci ludzie sobie uświadomią, że coś stracili?za tęsknią? odczują brak?

 

Bo ja ciągle marze o przyjacielu. prawdziwym. W sumie samo to słowo powinno w sobie zawierać prawdziwość. Tu nie chodzi o bycie non stop przy mnie. Tylko o stałość, świadomość, że ktoś za dzień nie zapomnie.

 

A z panem A. jakoś 'kryzysujemy', raczej ja. Odległość działa na naszą niekorzyść-jak nigdy dotąd. Czuje jakbym go już 3 miesiące nie widziała. Wściekam się, jestem nie miła. I nie pewna tego co czuje. Masa wątpliwości.I świadomość, że po raz kolejny mogę go skrzywdzić.U niego brak jakiejkolwiek niepewności, gotowy, aby rozwiać nasz związek, z czasem wchodzić na wyższe poziomy.
W dodatku: przystojny blondynek z pracy. Nie to, że ja i on coś.. Nie,nie,nie! Po prostu  mnie polubił, czasem jak ma chwilkę to porozmawiamy. Sporadycznie. Ale tak sobie pomyślałam, czy jakby pojawił się jakiś osobnik, który wzbudził by  moje zainteresowanie to.. no wiecie. I wydaje mi się, że powinnam być przekonana, że na pewno nie, bo mam pana A. A ja nie mam pojęcia jak bym postąpiła i to jest najgorsze. Wydaje mi się, że tak nie powinno być.
Nie wiem, nie wiem.

 

...

Może bardziej pozytywnie:

Babska posiadówa-miodzio.
Przypomniałam sobie  jak to jest wyjść gdzieś ze współlokatorami. Ha!i nie ma to jak  rano się  pośmiać z ich nie mądrego po alkoholowego zachowania- uroczo:)
I miło jest odbierać esa od K.-koleżanki z pracy, co u mnie, i czy w końcu się pojawię w pracy, bo już tyle mnie nie widziała:)

 

BanShee
06 września 2009
ostatnio też się zastanawiałam nad tym przyjacielem, skąd wziąć takiego prawdziwego i teraz już wiem - mój facet jest kimś takim, zawsze można do niego zadzwonić, pogadać, przypałęta się z cukierkiem jakims gdy mi smutno, chyba w tym jest sekret, że przyjacielem męskim najlepsiejszym jest twój własny partner, a przynajmniej powienen nim być :)
04 września 2009
mieć przyjaciela to piękna rzecz, ale trzeba tez na to zapracować. A związki na odległość... pozostawię bez komentarza, bo żadna odległość nie jest dobra. najlepiej jak się jest razem i tyle.
karotka
04 września 2009
wiesz co? to jest porpostu dorosle zycie, ludzie nie maja czasu, ludzie wiaza sie w zwiazki i wszystko sie zmienia. co do przyjazni damsko-meskiej, jestem w 100% przekonana ze nie istnieje. Juz milion razy to przerabialam. zawsze ktoras ze stron wybiera ja jako substytut zwiazku z dana osoba, czasem nie do konca swiadoma tego
aquila
27 sierpnia 2009
przyjaźń damsko męska... na pewno bardzo rzadka.. w 80% kończy się w łóżku. co nie oznacza że jej nie ma... owszem jest... ale rzadko.
co do związków... nie jest ze mnie dobry doradzacz;)
pozdr
23 sierpnia 2009
Z panem A. i kryzysem - nie dziwię się... Długo jesteście razem i różnie bywa. Masz prawo mieć wątpliwości. I masz prawo być szczęśliwa.

Dodaj komentarz