05 września 2011, 12:03
Oblałam.
Jestem wściekła, na siebie.
Nawet z placu nie wyjechałam. Co za porażka. Zamotałam się przy cofaniu na łuku, z obrotami.. Jej ten łuk to jakaś moja pięta achillesowa.
I tak mi przykro, bo gdybym oblała na mieście, to bym wiedziała co już umiem, a czego jeszcze nie. Zmierzyłabym się z tym.
A tak to gówno. Wielkie.
Zapisałam się na następny egz. Ale dokupiłam kolejne jazdy. Nabijanie komuś kasy. No,ale musze nauczyć się robić ten cholerny łuk nawet z zamkniętymi oczami ;):P
No jeszcze wydaje mi się,że nie zobaczyłam za wiele z trasy. Teraz mam zamiar wymagać, mówić wprost czego oczekuje, i być już samodzielna. Przypomniałam sobie jak się jeżdzi. Teraz muszę nabrać pewności siebie.
I jestem cholernie zdeterminowana. Aż sobie się dziwie. Nie przerażona.
I zła ,że muszę tyle czekać na egzamin, bo jechce już teraz, natychmiast.
Tylko się obawiam, że wyjdzie tak,ze będę chujostwo musiała zdawać do 10 razy...i w pewnym momencie pękne.
Łeeeeeeeeeeee.
A jeszcze mi się trafił taki miły egzaminator. Taka strata.
[ Ty walczysz ja walcze, ja walcze.. Walcz walcz walcz!!! ]
Moja głowa pochłonięta tylko prawo jazdy,
Moje serce też
Musze odpuścić. Mam tydzień od tego spokoju. Moje wakację. Lecę do Pana A. na kilka dni.
Myśli przekierować na coś innego - pragnę
Problem w tym,że ja tak bardzo chce jej mieć. Zamknąć ten już tak dawno temu zaczęty rozdział.