26 maja 2011, 20:20
Miałam napisać sobie notke, taka zwyczajną, od tak. Ale przypomniało mi się o tej zabawie. Tak, tak kiedyś ona była, pamietam pisałam o zarzyganym dywanie. To tak jakoś utknęło mi w pamięci :D Hmm i mam wymienić 10 rzeczy o sobie, których jeszcze nie wiecie..aż dziesięć.. chociaż mi się wydaje,że Wy wszystko wiecie. Wszystko, wszyściusieńko... ale czemu by się z tym nie zmierzyć :D
* Może zaczne od tego,że tak samo jak BanShee mam opsesje na punkcie swojego M. Chciałabym, chciaaałaaa.. Tak chciałabym pozostawać Wwie, bo tu zawsze jakaś prace można dostać. A w moim mieście to nawet z pracą na kasie w jakimś supermakecie nie jest tak lekko już. Ale kto wie.. Oprocz wlasnego M nic mi do szczęścia więcej niepotrzeba ;)
* Z przed chwilą zaobserwowanych : niepotrafie umyć okien bez smug. Także lepszy brud czy masa smug?
* gubie się ciągle w swym chceniu i nie chceniu. Tak już kilku lat. Mogłabym dać sobie na wstrzymanie. no.
* Codziennie rano przed wyjściem robie bajzel. Bo wiecznie w biegu.. bo wiecznie sie guzdram.
* Z mamą jak z przyjaciólką.
* Czasami się zastanawiam ostatnio jak by wyglądało moje życie gdyby mój tata nie zachorował. Albo jakim ojcem/człowiekiem był przed chorobą. Bo taka choroba zmienia człowieka, to jest pewne.
* jak dluuugoo, dłuuuugooo jade meterm to czasem w swojej głowie wymyślam sobie jakieś pierdoły.
* ostatnio,że tak ujmne " zjarałam się". Hehe. Kiedyś już próbowałam..ale tak chciałam zobaczyć raz, a konkretnie o co chodzi. Zobaczyłam. Starczy :)
*czasami odkrywam w sobie strasznego czyściocha. Chyba jako jedyna tu w stosunku do mieszkania.
*Eeeee.. już nie wiem. Ciepło i piegów mam coraz więcej. :P
Nawiązując do sytuacji mojego Br. To przestałam mieć wyrzuty sumienia. Panna A. pewnego razu pokazała co potrafi. Przypomniała mi jak wyglądały ich relacji przez te 5 miesięcy mieszkania razem.
Panna A.=truteń, tzn truciciel dupy. Takiego trutnia to ja jeszcze w życiu nie poznał. Aż tak nie rozrywkowej, nie potrafiącej wyluzować dziewczyny to ja nie widziałam na oczęta. Tylko jęczy i jęczy. Jak się idziesz bawić to się baw... a niee....
Br. też przejrzał na oczy. Znosi to, bo znosi, bo jest miękka buła. Tzn nie są razem,ale ona nadal swoje jakby niby nic. Tylko on wyjedzie. A ona zostanie na mojej głowie.
Do dziewczyny nic nie mam. Poważnie. Ale na wspóllokatorke to średnio mi odpowiada. Mamy inne sposoby bycia. I w dodatki zbytnio nie mamy o czym rozmawiać. I chyba o to wszystko w tym chodzi.
Jak mieszkałam z Aś. czy z D. czy z E. to nie bylo tak, że siedzimy w jednym pokoju i milczymy. Jedną godzine, drugą... jak tematy się wyczerpywały to chociaż muzyke sobie włączałyśmy i pokazywałyśmy jakieś perełki odnalezione. A Panna A. się nie interesuje.. i co począć.
Bylismy ekypą na juwenaliach. Jedne z najlepszych. W deszczu lub bez, skaczkąc, "pogując", z krzykiem na ustach, bo śpiewem tego nie było można nazwać :) My. Takie chwile warte są zapamiętania. I nawet ten ból każdego mięśnia, który mnie obudził o 4 nad ranem nie psuje tego wspomnienia :)
Tak samo jako posiadówka u Kg. do 5 nad ranem- o której nie wiem czy wspominałam czy nie :)
Tylko troche mi smutno z tego powodu, że ekipa mieszkalna mi się wykrusza.. odkąd jestem w wawie w mieszkaniu panował klimat wspólnotowy, wesoły, kumpelski. Tak razem.. A teraz...Br. wyjeżdza.. M. ma dziewczynę, z która każdą minute przesiaduje. Po za nią już nic się nie liczy. Nowa- wszystko wporządku, jestem za, fajna dziewczyna, do pogadania i do zabawy, ale pracuje w takich godzinach, że się mijamy..a po za tym "roztrzepaniec", ni z tego ni z owego potrafi zniknąć na kilka dni. To i pozostaje była Br. no ale jak nie mamy o czym porozmawiac too sami wiecie..heh.
Pożyjemy zobaczymy. :)