Archiwum 10 grudnia 2010


"Are you looking for happiness? Are...
Autor: kumcia
10 grudnia 2010, 16:22

Doszłam do wniosku,że najlepiej się rozmyśla o życiu wracjąc o 3 nad ranem do domu, gdy miasto śpi. Wracając ze spotkania ze znajomymi, jakże udanego.

Zastanawiałam się nad sobą i...

"Are you looking for happiness? Are you looking for something better?..."

Czasami odczuwam pewnien brak, tęsknotę..za czymś czego nie mam. I nie chodzi mi o pieniądze,czy też własne mieszkanie, bo wiem,że nie spadnie mi to z nieba, ani sobie nie wyczaruje, ani także w lottka nie wygram. Zupełnie za czymś innym...

Czasami tęsknie za przyjaźnią. Oczywiście,że mam znajomych, cudownych, krejzolów:P. Aczkolwiek w tym wszystkim barkuje pierwiastka stałości. Bo ja bym chciała,zeby ktoś był, jest i będzie. Nie chodzi mi,żeby grubo,często i gęstu. Po prostu,żeby ktoś był..tak z serca. Jak byłam młodsza to zapewnie idealizowałam przyjaźń teraz tak sądze. Bo wszystko się zmienia, coś jest,a później tego nie ma. Aczkolwiek jednak uważam,że relacje między ludzkie zależa w dużej mierze od samych chęci tych osób. I czasami wydaje mi się,ze odczuwam do P. pewien dyskonfort pscyhiczny. Ze względu na to,że kiedyś była mi bardzo bliską osobą, a teraz jest tak odległą. I czasami nie mogę się nadziwić jak to jest możliwe,że  ktoś tak driametrailnie zmienia swoje nastawieni do drugiej osoby. Obród o 180 stopni..Z dobrego kumpelstwa po wrogość. Przejscie z jednego bieguna na drugi o tak odmiennym ładunku. Jak to moja babcia mawia " wyszło szydło z worka". Zdecydowanie tak, zobaczyłam jakim jest człowiekiem, zobaczyłam tego czego nie widziałam. I nie żałuje,że nasze drogi się rozeszły. Bo chyba wyszło mi to na dobre, aczkolwiek ścieżki nasze się splatają i czy chce czy nie chcę. Będę ja widywała co jakiś. Jest miłością brata mego mężczyzny. Sami rozumiecie. Dość komiczne może się to nawet wydać.

Czasami tęsknie za związkiem bez problemów, a raczej z mała ich liczbą. Bo chyba takie "bez" nie istnieje. I nie to,że z kimś konkretnym. Nie to,że nie kocham Swojego Mężczyzny, kocham. Aczkolwiek chciałabym,żeby to było prostsze-czasami..Żeby nie zaczeło się jak zaczeło, aby nie wydarzyło się to co nie powinno się wydarzyć. I nie jest możliwe,że od dzisiaj mówimy od teraz wszystko jest cacy. Staramy się.

I odkryłam,że Rrr. stał się moim dopalaczem. Raz na jakiś czas. Jest tak pozytywnym człowiekiem, tak pociesznym,że zaraża energią. Przy nim staje się jeszcze bardziej infantylna, odmóżdżam się. W dodatku wychodzi,że mamy wiele wspólnych cech, może to mój brat bliźniak..I on mówi na mnie, ja na niegoo..I rozczula mnie gdy mówi " jaaak ja Cię lubie", tak naglę znienacka,z nieznanych powodów. I gdy niby się gniewam na koniec, łapie za kurtke przyciąga mówiąc " chodź tu skrzacie" i daje buziaka na pożegnanie. Czysto kupelskiego, tak jak z każdą inną dziewczyną z towarzystwa:P

A tak ogólnie to chciałam powiedzieć: jest dobrze, bardzo dobrze. I do przodu. By tonąć w pozytywach jak to kiedyś rzekłam.