02 kwietnia 2007, 20:35
Mezczyzni mojego domu zaproponowali mi wyjscie do kina.Pomyslalam a czemu by nie..i udalismy sie na "300"..Wracalismy w ciepla wiosena noc..smieli sie,ze plakalam.Oj uronilam jedna lezke;).Ostatnio potrafie na wszystim plakac wiec..nie ma sie czemu dziwic..
-Po powrocie do domu..zaczelo sie od kilku sladow jak po ukaszeniu komara,w nocy obudzilam sie cala z sypana.. o 5 bylam juz w aptece..dostalam uczulenia,a od czego nie wiem..cale rece i moja szyje pokrywy duze plamy.. do lekarza musialam udac sie do mojego miasta rodzinego,z powodu przepisow,gdybym wydawala "ostatnie tchnienie" moze laskawie by mnie przyjeli w wawi:)
Dostalam zwolnie na 3 dni:)
-powrot do domu,to byl jak powrot do przeszlosci,wspomnien,ostatnio bywam tam jako gosc..
-okazalo sie,ze dziewczyny tez zjechaly..wyszlysmy..tak jak kiedys poszlysmy sie przejsc na jezioro,usiasc na lawce,one soczyly piwo,ja soczek,opowiadac sobie wydarzenia z ostanich dni,smiejac,wspominaja..aaa potem poszlysmy do baru...na jedlysmy sie tak,ze az ledwie sie toczylysmy:)
-na drugi dzien pomagalam sprzatac w swoim pokoju..nic nie zostalo zmienione,nadal pajacyk wisi pod kwiatkiem,na mebalch stoi duza kartka z 18stki,los z niemiec,zuzia,zebra,muszelki z nad moza...bukiet ususzonych roz,misi-dostalam go na mikolaja jak mialam 6 lat..pelno ksiazek..znalazlam w starej torbie nawet ciuszki dla lalek:)
* otworzylam pudelko wspomnien..pliczek wlentynek,listow,kartek urodzinowe,pocztowek..od K. aniolek do kluczy,brazoletka z koralikow od Kawki z mazur.pieszczocha od pana A.,wisorek z chipsow od M. i wiele innych....Usmiechalam sie do wlasnych mysli..
- i powrot do wawy..
-moja wspolokatora wyciagnela mnie z soba na grilla...nowi ludzie muzyka..chociaz ja z A. w wiekszosc czasu przegadalysmy z soba..i dopiero na koniec inni zapragneli nas poznac lepiej..to bylo milo:) ale noc tragiczna,we 3 na malym lozku..rano czulam sie jakbym balowala calom noc,ledwie na uczelnie sie dotoczylam:)
- i K. z ostatniej notki sie odezwala..ale czemu??powodem bylo,ze poklocila sie ze swoim mezczyznom i mieli sie rozstac..lecz kiedy sie pogodzili,przez stala juz nalegac...ale sie spotkalysmy.. i jej bratem tez.. na poczatku bylo tak jak kiedys,buzie nam z A. sie zamykaly,smiech,spacer,lecz gdy weszysmy do nich..i on tak byl,a poczatku zrobila sie nie zreczna sytuacja..chyba nie ucieszyl sie na nasz widok..nawet M. zauwazyl,ze ucichlysmy...ale po chwili wszyscy wyluzowali..piwko,chipsy,w rozmowach terazniejszosci,mieszala sie z przeszloscia..wyciaganie starych wpadek:)
-omalo mnie K.nie sypnala..pewne sprawy nie powinny wyjsc na jaw:)
ciiiiiiiiiii..
i znowu powrot do....standardu:)
*zapomnialam dodac..mielismy na uczelni instruktarz pierwszej pomocy(ile razy juz to przechodzilam),ale ukladani pozycji bezpiecznej przeprowadzalysmy na przystojnym osobniku z grupy ratunkowej:P;) przynajmniej sobie pomacalam,gdyz ofiara wypadku nie ulozyla mi sie odrazu na plecach:P;)