Archiwum 22 grudnia 2005


Bez tytułu
Autor: kumcia
22 grudnia 2005, 23:07

 

Weslych swiat:) [czyt. czyli tego wszystkiego czego sie zyczy w pakiecie podstwowym] + abyscie zawsze tu byli,czescie,zadziej,ale zawsze,bo Was uwielbiam:) Dajcie buziki:P;)

 

 

...
Maszerowalam zasniezonym chodnikiem,z nieba kapaly krople deszczu,nie to nie krople to lzy,takie jaki w tej chwili cisnely mi sie do oczu,patrzylam w gore,no to co,ze dzisiaj zdazylo sie to co sie za czesto nie zdaza-pomalowalam sie:)
Jezli z tego powodu chcialo mi sie szlochac,to znaczy ze teraz jestem slaba,bardzo..a moze to zmeczenie juz czyms co sie ciognie dosc dlugo..
Nie, nie chce byc niczyjm cieniem..
Nie chamowalam sie,nawte przy nich,krzyczalam,mowila to jak ja to widzie,chociaz teraz jest tak inaczej,nie rusza,nie boli,obojetnie..
Powiedzicie oszukujesz sama siebie,nie to nie tak..chodzi o to,ze poczulam,ze nie jestem wyjatkowa,nie mam nic w sobie co moze przyciagna moze faceta,taka z braku laku....a w sumie taka prawda,to coz,zapomnilalo mi sie,ze tak jest!ani inteligentna,ani ladna..

I po co to sprawdzanie,czy jestem z nim szczera,po co to,ze sylwestra to razem..bo to sa pozory....

Bo Ty glupia kretynko zawsze trwasz przy ludziach,jak ten wierny pies...jestes beznadziejna!!!!
O tak...bo nawet K. na stwierdzenie dawno sie nie widzialysmy odpowiedzial tylko 'takie zycie",zakochala sie...przemilcze..

Tylko Rafciu.jak ten Rafciu..slodzi..
"zaluj ze cie nie było.."

Bo wiecie co........wszytko sie zmienia,wiecie o tym i ja tez wiem....
..gdby nie zakonczenie to bym uznala ,ze ten dzien byl udany,naprawde dobry..alee niespodzianka:)

Nie ma co sie mazac,jutro ubieram choinke:) i w ogole:)

Tuuuuuuuuuuulee!
-jest dobrze,jak zwykle,bo ja to ja....

- nie odbiore!!

-----------
Nie odebralam,to stwierdzil,ze przyjedzie,napisalam,zeby tego nie robil..nie posluchal..
Ale czy byl sens w ogole rozmawiac??
Jak on z nia nie jest juz prawie 2 lata,a ze mna sie spotyka prawie 16 miesiecy..
Rozumiem to,ze to byla jego pierwsza milosc,i zostal zraniony,dlatego te wszystkie te zle chwile znosilam na pocztaku[chociaz 2 pierwsze miechy byly miodzio],bez slowa sprzeciwu...nawet tp,ze jeszcze na jej widok mu serce szybciej bylo..ale jak juz tyle czasu minelo..a on chce sie nadal na niej mscic..to to juz cos znaczy...to juz jest jakas obsecja?!!tlumczyl,tlumaczyl,ale ja nie rozumiem..
tak nie powinno byc,czuje sie  z tym zle,polamal karte,powiedzial,ze juz wiecej nie napisze..ze uswiadomilam mu,ze to glupota,ze on nie...zebym mu wierzyla..ze nie wiem wszystkiego co wtedy miedzy nimi,jak to sie skonczylo,nie wiem i mnie to nie obchodzi..
Nie chcial mnie puscic,zlapal w ramiona..
Nie wiem co mam myslec,robic!