Archiwum 12 czerwca 2005


"Gdzie jest Bóg, czego chce.. Czy on słyszy...
Autor: kumcia
12 czerwca 2005, 09:49

Co sie wkradlo do mojego zycia po wczorajszym dniu??....beznadzieja..i jeszcze raz beznadzieja z domieszka bezsensu...
Lekkie zmeczenie..troche wieksze zniechcecenie..do czego kolwiek do kogo kolwiek!

Bo... wiecie..bo wiecie jak to jest budzic sie z mysla,ze dzien bedzie udany..bo jak moze byc innaczej..w koncu jedziesz na zakupya na wieczor zobaczysz sie z nim..Chociaz to jego 'ostatnia osobota',bo idzie do szpitala..nie,nie na dlugo...lecz pozniej przez jakis miesiac bedzie ograniczony..nie bedzie mogl sobie pozwolic na szalenstwo...Mimo to..chce spedzic dzien z toba..mimo imprezy..Cieszy ten fakt no nie??

Zakupy-w miare,miare.

Potem krotka chwila na sen...i czekasz czytajac lekture..mija jedna godzina,druga,trzecia...Nie ma go..o co chodzi...zaczyna cos sie burzyc w tobie..gdzie on jest ??przeciec....

Po prawie 4 h..buntujesz sie...kolezanki upominaja sie o ciebie...Tak dobra.....jedziemy na ta impreze!!!gowno,nie ma jej..o co chodzi..od tygodnia ludzie o niej trobili..inforowali..co jest??

Humor podupadl zupelnie..

Potorny ciezar zawisl na duszy...nic sie nie chce..

Dziewczyny chca przemierzac miasto..
Wykrecasz sie..idziesz do domu....nawet towarzystwo przestalo odpowiadac...

Siedzisz sobie...on.....pojawil sie.godzina 23..
O nic sie nie pytam...sam tak jakby mowiac o tym co bylo..sie tlumaczy...bo polozyl sie po pracy i usnal..bo pozniej jak spotkal Foga chcial zadzwonic..nie,nie zgodzil sie..

Wpada jednym uchem..wypada drugim..

Uslyszalam do rodzicielki: on cie nie szanuje...myslalam,ze jestes madrzejsza...aa ty jeszcze do niego wychodzisz..

Zabilo....

Ze wyszlam to nie znaczy,ze........
Nie odzywalam sie...
Poszlismy do moich znajomych..on z chlopakami...ja z dziewczynami..

Przykwaszenie na maxa...
Potem we 3 nalwce....klotnia.......bo jak.....
/myslalem,ze to bedzie wieczor w milej atmosferze spedzony/ phyyyyy
Wszyscy rozeszli sie do domu....
Zostalismy we 2 dwoje..rzucone czasem jakies slowko..
Wzial rower....
Zegna sie...podaje mi reke...phiiiii....spojarzalam sie z ironicznym usmiechem....
Nie,nie...nie podalam mu swojej..stalam z zalozonymi rekami.....
Sam zlapal moja reke....Powiedzial,ze jedzie...i padlo cos typu 'idz sie przespij..to moze minie'
Nic nie odpowiedzialam..chwile szedl..potem wskoczyl na rowerek i odjechal..
A ja poszlam do domu...

Codziennosc...rzygac mi sie chce juz od niej..

..bo co miesiac zawsze jest cos nie tak..nie tak...

ii nic..nawet nie chce mi sie myslec!przepraszam tych co skomentowali wczorajsza notke-a ja usunelam.....

"Gdzie jest Bóg, czego chce
Czy on słyszy mnie?
Gdzie jest Bóg, czego chce
Czy mnie kocha? - Nie!"
-Dezerter