Archiwum wrzesień 2007, strona 1


Kubek goracej herbaty..
Autor: kumcia
05 września 2007, 15:06

 

Witam:)
Moze zaczne od tego: ze chyba jestem za glupia na "blogowanie",w niczym nie umiem sie polapac,nawet nie umiem zmienic szablonu,czuje sie nie swojo i wcale nie jest mi dzieki tym zmiana lepiej.Niech mi ktos powie jak usunac archiwum,bo nie chce zeby bylo..po przeczytaniu kilku swoich notek,az mi sie slabo zrobilo.Po pierwsze pisze jak niedorozwiniete dziecko,czasami nawet nie wiem o co w nich chodzi.Tak,tak wiem,jestem swiadoma ,ze z perspektywy czasu tamte problemy wydaja sie blache i to przezywanie wszystkiego...ale nie:) czytanie swoich wypocin na tym etapie jest dla mnie straszna meczarnia,a w ogole jak wczesniej napisalam nie chce posiadac archiwum,dla bezpieczenstwa,swojego,moze urojonego,ale swojego:) wiec pomocy:)

........

Zapisane kiedys w notaniku:

Znowu zniknelam,na troche troszeczke..Taki moj juz los..Pojawia sie i znika i znika:P;)

A powrot to cos wspanialego,zawsze wywoluje we mnie wielka radosc:)jak juz chyba pisalam,zadko bywam w domu..miejsce teksnoty,odpoczunku,bliskich...moja mlodosc:)bezstroskosc:)

My na skwerku..my w praku..my nad jeziorem:) rozmowy,smiech..cisza...zupelnie jakby nic sie nie zmienilo..

R.: ale nuda..nie ma co tu robic..
Ja: i to jest piekne..

Wszystko z czasem nabiera nowego wymiaru,nowego znaczenia:) i na co kiedys narzekalam teraz mnie cieszy:) tzn tylko pewne sprawy:)


                       ...

Co na uczelni??zamknelam rok,nie ma kampani wrzesniowej i bardzo dobrze,bynajmniej jeden problem z glowy:) albo ja jestem ciut inteligentna,albo mam ciut szczescia,albo ta uczelnia jest taka..nie wnikajmy:) a co z praktyka??odbyta..Czesc urlopu poswiecialam na odwiedziny w Domu dziecka..Na poczatku szlam tam nie pewnie,z lekka obawa..bo z malymi dziecmi nie mialam zbyt wiele doczynienie..nie zle napisalam,nie musialam sie nimi opiekowac na dluzsza mete,i wieksza grupa..A.nie byla zachwycona,jednym slowem dzieciaki daly jej popalic:)


Ogolnie: waruniki w placowce bardzo dobre,przystosowa do potrzeb dzieci,kazda grupa posiada swoja stlowke,lazienke,pokoje do nauki,sypialnie(ale chyba to normalne:).Dzieci zabierane sa na rozne wycieczki,i nie ograniczane pod wzgledem wydatkow,i uciech:)Opiekunki posiadajace wyksztalcenie odpowiednie lub w trakcie nauki:) bynajmniej z tymi co ja mialam kontakt:)

A wiec tak o to na kilka dni zostalam ciocia Justyna:P;)
Napoczatku bylo spokojnie do poki nie doszlo do bojki miedzy chlopacami..no to trzeba bylo rozdzielic malych rozbojnikow, a reakcja malego N.bylo obwiniecie sie w okol mojej lydki i mnie ugryzienie..Nasunela mi sie mysl "no ladnie to sie zaczelo"..ale nie bylo az tak zle,nie daly mi az tak w kosc..choc powiem ze byly chwile,ze juz nie mialam sily..a przewaznie spacerowalismy,chustalismy sie na hustawkach,pokazywali jak sie jedzi na samochodach,ogladalismy kopary,rozmawialismy:)..Byl taki Mateusz..ktory wszystko robil by zwrocic sowja uwage na siebie,ale wszystkim co bylo nie dozwolone,chodzenie po altance,wyjmowanie polek i itp..wszystkim tym co mu zagrozalo i i innym..Nauczylam sie sie lekcewazyc jego zacowanie w takim stopniu,ze sobie odpuszczal..wiec albo przychodzil i wchodzil mi na kolana,albo nie przestawal..
Raz siedzimy  i
M. mowie: ciocia  ma gila..
Ja: nie,nie ma i tak nie mozna mowic..
M.: ciocia ma gila,ciocia ma gila..
Ja: ..ty masz..(no co :P;)
M.: nie,bo ciocia..
Ja: a gdzie ciocia ma tego gila??
M. :tu...

Ja patrze..a sie maly prosiak wytarl o mnie:)
Bylo i rozrzucanie klockow po pokoju zamiast ich zbieranie..nie dziwne jak opiekunka wziela sobie 3 najstraszych,poszla z nimi do innego  pokoju,a ja zostalam sama z 7ka..i wes ich ujarzmij:) jak jedno nasladuje drugie,probowalam wszystkiego...bo drugie sniadanie bedzie,ze razem to zrobimy,lekko podniesionym tonem,prosba...i nic... az stanelam sobie i dalam sobie spokoj...a wrocila opiekunki i mi mowi,ze wiecej inwencji tworczej:) z wyczuwalana irytacja w moim glosie powiedzialam,ze ja jestem tylko na praktyce,w dodatku mojej pierwszej,i pobowalam roznych metod lecz nie skotkuja,a wiec ona jest od tego aby mi pokazac jak je zachecic do wspolpracy..:P;)

Po powrocie do stolicy,brakowalo mi tych szkrabow:)

A opowiadalam histoie jak  dzieki przypadkowi poznalam pewnego chlopaka i dwa razy z A. wybralysmy sie do teatru ,za jego sprawka ..za darmoszke:D

Niee?? to opowiem w skrocie..

Jechalismy razem autobusem,opoznionym,kierowca nie chcial sie zatrzymywac na przystankach nie znajdujacych sie w harmonogramie..spacer z ciezkim plecakiem,tel. do mamy,zeby podjechala..chcoc do domu 15 min..on z malej uliczki,pytanie o tel.(bo jemu bateria padla i nie ma jak sie skontaktowac,zeby po niego przyjechali bo jest  z pod..)nie ufnosc,tranzakcja,ja,mama w aucie,on nie mogocy sie dodzwonic,Kumcia i dobre serce..odwiozlysmy go:)dosc wesolo rozmowa,zaproszenie do teatru..szok Rodzicielki,ze obca osobe odwozila:)Ja nie majaca zamiaru sie odzywac z braku czasu..On upomnial sie sam:) hehe
 i tak o to z A. przyszlysmy do tetru, spoznione,i w dodatku Kumcia zapierala sie rekami i nogami przed wjesciem tam...WSTYDZIALAM sie...tak jak male dziecko..glupio mi bylo:)

Sztuka: "Tramwaj zwany porzadaniem" i jeszcze sie wkrecilysmy na "zony i mezowie" czy jakos tak nie pamietam dawno to bylo:)

Cuz nie musialam sie wysilac,A. w rozmowie z nim mnie do glosu nie dopuszczala:)  czasem slowo wtracilam,rozesmialam sie,i przewaznie rozgladalam po ludziach:) A. twierdzi ze byla przez niego zlewana,i patrzyl sie na mnie,i czekal co ja powiem:) Takie gadanie jak za gowniarza:)
I kontakt sie urwal:)  ale widzialam Liszowka w samej bieliznie i styknie mi hehehe:P

Nie pamietam co powinno tu sie zanajdowac,opis zapewnie kilku imprez,moze i smutkow..

po 2,5 miecha wrocilam do pana A.. Myslalam,ze sie zmienil,ze zrozumial w koncu,ze sie bedzie bardziej staral.Przez miesiac bez klotni z malymi foszkami,razem nad morzem,na imprezach...w jego ramionach ja,pocalunki,smiech..i wszystko jakby powrocilo. Slodycz...aleee....(nie czas i miejsce,zeby o tym naspisac)


Rzucilam prace.W koncu sie przelamalam,choc mimo,ze chcialam byc wporzadku w obec mojego pracodawcy,tak jak M. powiedzial "jaki byl to byl,ale miej dla niego szacunek w koncu dla ci ta prace"-teraz wiem,ze nie ma litosci,zostalam lekko mowiac wyrolowana,nie chce wnikac w to:0 jestem na bezrobosci hehe:P;) Tak to fakt,nie bylo mi tam zle na tym etapie,ale nie chcialam za marne grosze dorobic sie garba i problemow z psychika za te marne pieniadze,tym bardziej,ze bylo nas 3 a ja musialam wszystko robic:) bo bylam najkrocej i on sobie zyczyl. jestem mloda nie mam meza,dzieci,mam jeszcze wsparcie rodzicow,wiec ...sami rozumiecie:D

 I nagle ludzie,przypominajacy sobie o mnie,kiedy ich zycie przestalo sie toczyc tym torem co dotej pory,zostaly same..przemilcze:)