Marudzenie cz.II


Autor: kumcia
02 grudnia 2011, 18:48

Miałam znowu marudzić, ale tak naprawdę zdałam sobie sprawę, że nie ma ku temu powodu.

Trochę czuję się tak jakbym stała w miejscu, a świat gnał naprzód. A Ja stoje, stoje i nic. Marnuje czas na 'nic nie robienie", na lenistwo zamiast na coś kreatywnego lub rozrywkowego...

Ale tak nie zupełnie jest. Przecież:
-kto posiada już pół pracy magisterskiej, no kto? przecież sama się nienapisała. Ale napisanie kolejnego rozdziału 15 stronowego, zajęło mi, aż 1,5 miesiąca.. juhhuu... Tempo mam zabójcze :P. Ważne,że do przodu.

-kto w końcu się zmotywował,aby przejrzeć płyty ze zdjęciami gromadzone od Lo i wybrać te, które są najładniejsze i nie wymagają ocenzurowania. Powiem,że czasochłonne zajęcie, ale zamarzył mi się album, namacalna pamiątka. I kosztowna jak na moje fundusze. Trudno się mówi. Aż nas z A. naszło na wspomnienia. Co za głupoty się wyprawiało:P Trochę szaleństwa w tym było.
* i ojej, jak ja okropnie wyglądałam, psakudny ryj. Ale chociaż w miare szczupła byłam. Bo teraz i paskudny ryj + nadmiar kilogramów.
* z panem E. na tych zdjęcia wyglądamy na pare, a bynajmniej widać jego adoracje. Dość zabawnie jest teraz na to patrzeć. Nic z tego poważniejsze nie wyniknęło,niż "pewno czasowa" bajera, ale wspomnienia są :P
* AAa z "Dobry człowiekiem" ciekawe jaką bylibyśmy parą:):P. Gdyby on się wtedy nie bał się życia, był bardziej pewny siebie i się nie gubił w tym wszystkim,aaa mną nie władało "szaleństwo".  Ooo takkk... bo ja wtedy potrzebowałam swojego dobrego człowieka, który powstrzymałby mnie przed głupstwami i dał schronienie w swoich ramionach. Były rozmowy o podwójnym dnie, sugerowanie,że tak naprawdę wolę pana E. Mase niedomówień, i ani jednej poważnej rozmowy wszystko wyjaśniającej.  Aż nasze drogi się rozeszły. Odnosze się do tamtego momentu w moim życiu, a nie obecnego, Teraz on jest szczęśliwy z inną, a ja szczęśliwa z panem A.  Widocznie nie byliśmy sobie pisani :P  Tylko na obecną chwile śmiać mi się chce z tych podchodów. Już iskierki zaczęly być na pierwszym spotkaniu gdy wszyscy już spali, a my rozmawialiśmy. K. mnie gładził po ręce. Ale w tamtym okresie byłam na etapie "bajerowania" z E. A to kumple. Hehehee.  Potem wszystko się wyciszyło. I po pewnym czasie jakoś wróciło, tak niespodziewanie, bynajmniej dla mnie. Oczywiście kiedy etap z E. został zamknięty. Na pewnej imprezie gdy siedzieliśmy, rozmawialiśmy. Ni z tego i owgo K. położył dłoń na moim kolanie, ja mu spojrzałam w oczy i nie zdjęłam ręki, uśmiechneliśmy się, potem potajemnie przed ekipą trzymał moją dłoń pod stolikiem. Hehehhee.. za nim do pocałunku doszło minęło kilka spotkań, ale od razu wiedziałam o co mu chodzi i jak do tego się zabierał. Ło matko. I pewnego razu gdy zbierałam się do wyjścia, każdy krzyczał zatrzymaj ją. A on niee, niee..jak chce jechać to nie będę jej zatrzymywał, buziak pożegnalny przerodził się w namiętny pocałunek i zostałam. Hehehe.
Wpomnienia :P

- kto był ze znajomymi w jakiejś ruderze na koncercie początkującego zespołu. Noo jaa... Kolega Kb. nas namawiał,namawiał. A potem nawet się nieprzywitał, ani nie podziękował za przybycie:P Heheh bywa i tak. Ale to najmniej istotnie. Miło czas spędzony w gronie  fajnych ludzi.

-a kto był na prapetówce K.gy.  I o dziwo to mnie namawiano do pozostania, a nie,  na odwrót jak zwykle bywa. Bo ja czasami moge i mogee..W sensie nie alkoholowy, a towarzyskim. Żadko mi się lampka zapala " oo już późna godzina-pora do domu". Jest impreze-jestem i ja :P  Ale w tym przypadku musiałam wyjść. Wizyta u dentysty z samego rana i w dodatku w mojej miejscowości do czegoś zobowiązywała.

-ooo i byłam na marszu niepodleglości. Z ciekawości. Bo pan Ryyy zapraszał. Z A. byłysmy jak te małe kaczuchy tuptające za nim w tłumie. hehe. Więcej nie pójde. :P Z jednej strony groźnie, fanatycznie,patriotycznie i zbawanie np. A. w różwowym płaszczu wśród ubranej na czarno młodzieży wszechpolskiej, przybadek, ale komiczny. Albo nasza dezorientacja gdy tłum zaczął krzyczeć " kto nie skacze ten z policji, hop hop"-konsternacja i dylemat : skakać czy nie, ale my nie chcemy, ale wkoło nas tłum młodzieży wszechpolskiej. Ja wiem,żeby nam nic nie zrobili za to,że nie skakałyśmy. Ale wyczuwalna była tam agresja,że tak mogę powiedzieć..tzn bojowe nastawienie niektórych osób. Tak jak powiedziałam: nieprzewiduje pojawienia się tam w kolejnych latach. :)

- no i kto jak nie ja kilka dni w tygodniu marnuje na siedzenie w niezbyt dobrze płatnej pracy. No ja.
 Już się robie sfrustrowana faktem, iż tkwie tam ze współpracownicami krętami za taką stawkę, żeby  mieć pare groszy na swoje wydatki, aby mi się lepiej prowadziło studenckie życie. Ale tego nie odczuwam, bo wszystko pochłania moje prawo jazdy. Tadam.  Ale jak już zdam, to poczuje ulgę i będę wiedziała,że osiągnęłam swój zamierzony cel. To wszystko nie było na darmo. Sama siebie staram zmotywować, bo psychicznie zaczyna mi to ciążyć. Do bojuuuu :P!!!
[P.s. żadnej innej nie udaje mi się znależć. Nie to,że nic z tym nie robie, szukam]

Także chyba nie mam co marudzić. No nie. To dlaczego wydaje mi się,że stoje w miejscu.

I ciągle słucham jednego motywu:

"Leć tam, gdzie miłość
głaszcze cię dłonią
Nie płacz za tymi,
co miłość Twą trwonią.
Leć z tym, co słów twoich słucha
Słuchaj jak miłość wrzeszczy do ucha."

 

Odnośnie pytań co do mnie i pana A.
Tak na obecną chwile jesteśmy razem. No i nieprzywiduje bynajmniej ja jakichkolwiek zmian. :D
Jesteśmy razem i osobno, w sensie, ja tu, on tam, potem razem. Nie ma go miesiąc, a ja czuje jakbym go rok nie widziała. Ale już niedługo..i cały grudzień będzie należał do nas.  Nasz związek przyjął też forme: spokojnego :P  Niedowiary, już tak od jakiegoś czasu i przestałam się zastanawiać już czy dobrze zrobiłam,że wróciłam.. i co by było gdby..:)
I szczerze teraz bym poleciała  tam gdzie miłość głaszcze mnie dłonią... i już nie płacze za tymi co miłość mą trwonią, co z niej zrezygnowali z własnego wyboru.

Aaaa no  i sporadycznie zadaża mi się przeczyać jakąś starą notke z bloga.. taką z czasów np . początków Lo.  Niekiedy się wstydze za siebie-fakt, ale nie o to chodzi. Często pisze o różnych ludziach, masie osobowiści. Imionami, ksywkami, lub skrótami dla bezpieczeństwa. Iiiiii szczerze: teraz .. czasami  nie pamiętam o kim jest mowa, kto to jest, nie kojarze twarzy. Załużmy: ooo Mariusz, super koleś, przemiły, cudowny uroczy, jak ja lubie z nim żartować i sratutatu takie tam.. i ta osoba przewija się w kilku notkach. A teraz ja się pytam: co za Mariusz?????????????

cici
11 grudnia 2011
a ha ha:D kiedys znalazlam swoje stare pamietniki i pisalam w nich inicjalami i tez sie pozniej glowilam co to z GP na przyklad:D masarka;D
pelen respect dla Ciebie, za to ze pracujesz, nawet za marny grosz... respect za to, ze nie siedzisz na bezrobotnym i nie marudzisz jak polowa naszego spoleczenstwa, tylko bierzesz nogi za pas i do roboty. O dobry przyklad z Ciebie dla reszty:D
BanShee
11 grudnia 2011
czasem jak się zastanowić ilu ludzi przewinęło się przez nasze życie to zawrotu głowy można dostac; ja mam tak, że czasem niektórzy ludzie mi się w zupełnie niespodziewanych momentach przypominają, na zasadzie jakiś nieprzewidywalnych skojarzeń - może jeszcze kiedyś ci się przypomni ten Mariusz :)
05 grudnia 2011
Mi się zdarza nie pamiętać nie tylko ludzi, ale i całych sytuacji! Skleroza, panie, skleroza :D

05 grudnia 2011
Ja już jakiś czas temu przestałam się zastanawiać, co by było, gdybym związała się z kimś innym. Najprawdopodobniej masa nieporozumień, bo nikim nie dogaduję się tak dobrze, jak z mężem :). Cieszę się, że nadal jesteście razem z panem A. i wszystko jest w porządku. Oby tak już pozostało :). Tylko nie zazdroszczę tego oddalenia od siebie... Trudna sprawa. Ale niektórzy jakoś sobie radzą, tak jak Wy. O pracę teraz trudno, więc trzeba się trzymać tego, co się ma. A jak uda Ci się znaleźć coś innego, odejdziesz bez żalu :). Trochę czasu minęło, nic dziwnego, że nie pamiętasz już ludzi, których znałaś dawno temu. Widocznie ten ktoś nie był aż tak ważny, jak się wtedy wydawał. Trzymaj się, moja droga. Już niedługo będziecie mieć z panem A. trochę czasu dla siebie :).

Dodaj komentarz